Pomiędzy

Ralph Kaminski, czasem Kamiński, a bywało że Kaminsky. Pseudonim przywodzący na myśl dobrotliwego wujka ze Stanów, który właśnie wrócił do ojczyzny i czasami przemawia lub pisze polgiszem. Niby swój, ale jednak trochę obcy. Niby stamtąd, ale dźwięczące ń z pierwotnego nazwiska ciągle wkrada się do wymowy przez co ulega ponownemu spolszczeniu.

Ralphem nazwałem się jeszcze w czasach przed Facebookiem, na serwisie Myspace. Nie podobało mi się imię Rafał, mimo, że podobało się mojej mamie. Jest za twarde i za chłodne. Nie klei się ze mną.

Wydaje się jednak, że zangielszczenie imienia i nazwiska nie było tylko i wyłącznie wyrazem poszukiwania tożsamości. Dokładając do tego teksty piosenek, które Kamiński początkowo pisał po angielsku, nie trudno dostrzec, że jego działanie miało wymiar praktyczny. Łatwiej bowiem z takim pseudonimem i repertuarem trafić do międzynarodowej publiczności. Co istotne, pierwsze występy Ralpha z założonym przez niego My Best Band In The World (sic!) odbyły się zarówno w kraju, jak i za granicą. Oprócz koncertu w Quality Studio Warszawie dla rodziny i znajomych (13.11.2013), dwa dni później Kaminski i spółka wystąpili podczas pierwszej edycji queerowego festiwalu teatralnego Pink Mama Festival (15.11.2013), zorganizowanego przez Sławka Bendrata i Dominika Krawieckiego w postindustrialnych przestrzeniach berneńskiej Dampfzentrale. Później jednak koncertowe skoki za granicę nie były zbyt częste, ograniczając się do występu na Sofar London (3.02.2017) i na Rock&Chanson Festival w Kolonii (25.11.2023).

Wyrazem pewnego niedosytu w kwestii występów zagranicznych (zarówno u przedstawicieli środowiska dziennikarskiego, jak i samego Kaminskiego) może być powracający w mediach jak bumerang pomysł, by Ralph wystąpił na Eurowizji. Początkowo artysta podchodził do tego pomysłu z dystansem, jednakże z czasem zmienił zdanie.

Ja bym zajebiście pojechał na Eurowizję. Uważam, że jechać na Eurowizję i nie mieć zaplanowanej mikro trasy po Europie, to jest bez sensu. Na Eurowizję jedzie się po to, żeby promować polską muzykę, najlepiej też po polsku, i zagrać ją gdzieś za granicą. Byłbym świetny na Eurowizji!

Patrząc na początkowe zangielszczenie tożsamości oraz późniejszą chęć promowania rodzimej kultury na scenie międzynarodowej można zauważyć sporą zmianę w image Ralpha. Cóż mogło być jej powodem? Być może wyjazd do Rotterdamu na naukę w Codarts University of Arts w ramach programu Erazmus (2012/2013). Zetknięcie się z innymi realiami dydaktycznymi, opierającymi się raczej na rozbudzaniu w studentach kreatywności aniżeli na ich dyscyplinowaniu, mogło być okazją do zrewidowania początkowo obranej drogi twórczej. W jednym z wywiadów Ralph porównując holenderski uniwersytet i macierzystą uczelnię stwierdził, że najchętniej połączyłby to, co najlepsze w obu systemach kształcenia. Również w tematyce pisanych przez niego prac licencjackiej oraz magisterskiej nastąpiło przesunięcie akcentu z życia i twórczości artystki zagranicznej (Amy Winehouse) na wykonawczynię krajową (Violetta Villas). Widać więc dążenie Kaminskiego do swoistego synkretyzmu, powodowanego zarówno przez jego własne odczucia, jak i emocje odbiorców tworzonej przez niego muzyki.

Polski to język moich emocji, które w bardziej autentyczny sposób dotrą do widza, nawet tego który nie rozumie naszego języka. Sam wiem po sobie, że wolę słuchać zagranicznych twórców w ich ojczystym języku, pomimo że nieraz nagrywają alternatywne wersje piosenek po angielsku. Język polski jest czymś egzotycznym dla zagranicznych słuchaczy, a śpiewanie po angielsku jest dla mnie zbyt przewidywalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *