Jan

„Jan” z debiutanckiego albumu „Morze” jest jednym z niewielu utworów Ralpha poświęconych w całości jednej osobie znanej z imienia i nazwiska, mianowicie jego dziadkowi.

Jan Skórski urodził się dwa i pół miesiąca przed wybuchem II wojny światowej. Był legendarną postacią w świecie wyścigów gołębi pocztowych: dziewięciokrotny mistrz zawodów ogólnopolskich oraz reprezentant naszego kraju na gołębiarskich olimpiadach w Pradze (1983), Bazylei (1997) i Porto (2005). Nie sposób wymienić wszystkich tytułów, jakie otrzymał podczas całej swojej kariery. 

Określano go jako człowieka skromnego i profesjonalistę. W jednym z wywiadów pan Jan tak opisał samego siebie:

„(…) jestem trochę skrytym w sobie facetem. I choć ze wszystkich sił staram się być dla każdego miły i uprzejmy, to jednak nikomu podlizywać się nie lubię. Za pokorny też raczej nie jestem, a za takimi nie przepada żadne środowisko. I ja to rozumiem. Bo rzeczywiście trudno kochać takich jak ja, zadziornych, przeambitnych, nie znoszących przegrywania.”

Słowa te wydają się wyjątkowo zbieżne z postawą jego wnuka, który bardzo konsekwentnie dążył (i dąży) do realizacji swoich artystycznych planów. Ralph zresztą wielokrotnie podkreślał, że dziadek był dla niego autorytetem, który zawsze go wspierał w realizacji marzeń. Jego śmierć była dla artysty sporą stratą, napisał o niej w wyjątkowo wzruszającym poście na portalu Tumblr:

„Obudziłem się o świcie, jakoś tak łatwiej niż zazwyczaj (…) Musiałem się zbierać, gorąca owsianka (zapakowana na wynos) oraz ciepła herbata, którą zawsze ogrzewałem się w drodze do pracy (…)

W głowie obraz dziadzia, który od tygodni męczy się w szpitalu, nadzieja na jakiś cud.
Po pracy planowałem pójść zaopiekować się dzieckiem kuzynki (…)

Telefon:
Rafałku chyba dzisiaj odwołamy
Dlaczego, coś się stało?
Dziadziu nie żyje…”

Utwór „Jan” powstał częściowo przed śmiercią dziadka Ralpha (pierwsza zwrotka). Był na ogół ciepło przyjmowany – zresztą jak cała płyta. Niemniej zdarzyło się, iż krytycy negatywnie opiniowali jego warstwę tekstową. Piotr Szwed z „Dwutygodnika” zarzucił Kaminskiemu, że uprawia „poezję coachingową” – głównie w oparciu o powtórzenia słów „walcz” i „trwaj” w refrenie. Moim jednak zdaniem zarzut ten jest nieuzasadniony z tego względu, że nieco sztucznie oddzielono tekst od muzycznego tła. Rytmiczne, wręcz pulsacyjne powtórzenia słów w refrenie zdają się imitować machanie ptasich skrzydeł, co w opowieści o mistrzu zawodów gołębiarskich nie powinno dziwić. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 komentarze “Jan”